top of page
drogamesjanska

Kobiety w Biblii – żona Lota


Kobiety w Biblii – żona Lota


O nieznanej nam z imienia żonie Lota znajdujemy w Biblii jedynie dwa wersety, mimo to stała się ona inspiracją wielu poetów, pisarzy, a także mędrców. Znajdujemy dziesiątki komentarzy i ocen jej postępku.

Najczęściej słyszymy, że została ukarana… czy możemy się z tym zgodzić? Absolutnie nie. Po pierwsze dlatego, że w Biblii nie ma słowa o karze, a po drugie – czy można mówić o karze, gdy ktoś skacze z wieżowca i ginie? Absolutnie nie – zginął wskutek NIEPOSŁUSZEŃSTWA (nie uszanował prawa grawitacji), a nie za karę! Podobnie i ona – zginęła wskutek nieposłuszeństwa. A dlaczego była nieposłuszna? Tu rozpoczynają się dywagacje…

Ale na początek przyjrzyjmy się wydarzeniom poprzedzającym tragedię.

Jej mąż Lot był bratankiem Abrahama. Wraz ze swym wujem opuścił Ur, a potem Haran. Wiodło mu się równie dobrze jak Abrahamowi, a ich stada rozrosły się do tego stopnia, że ziemia nie była w stanie wyżywić wszystkich i musieli się rozstać. Abraham zaproponował Lotowi, aby to on wybrał w którą stronę się ma udać. Lot bez wahania wybrał lepszą ziemię (1M 13:10) i nie bacząc na wątpliwą sławę pobliskich miast wkrótce zamieszkał w Sodomie i tam najpewniej się ożenił. Księga Boża nie podaje imienia jego żony. Wiadomo, że przez swoje zamążpójście znalazła się blisko Bożego świata. Stała się żoną wierzącego mężczyzny – Lota, który doświadczał silnych udręk i cierpienia. Apostoł Piotr wspominając bezbożnych, zauważa, że Bóg (…) „wyrwał sprawiedliwego Lota, który uginał się pod ciężarem rozpustnego postępowania ludzi nie liczących się z Bożym prawem (…)” (2 P 2, 7). Nie wiemy jednakże jaką kobietą była żona Lota. Nie była niemoralna, wychowała swoje córki w dziewictwie. Tolerowała jednak w swoim domu pijaństwo. Na jakiej podstawie można stwierdzić, że w ich domu piło się, a Lot z tego powodu tracił trzeźwą głowę, i że o tym wiedziały także jego córki? Gdy zostały wraz z ojcem ocalone sądziły, że są na ziemi zupełnie same, że nigdy nie wyjdą za mąż. Postanowiły więc upić ojca, by z nim współżyć i w taki sposób zapewnić sobie potomstwo (1M 19, 30-37). Gdyby wychowywały się one w innej atmosferze, nigdy nie wpadłyby na taki pomysł. Czy jednak żona Lota była całkowicie zła? Przecież sam Bóg zaliczył ją do tych sprawiedliwych, którzy mieli być ocaleni z Sodomy. Jej dom na pewno był gościnny i to do tego stopnia, że bandzie lubieżnych drani Lot gotów był oddać swoje córki byle nie stała się krzywda jego gościom. Rodzina Lota szybko przekonała się, że ich goście to nie byle kto – uratowali przecież Lota oślepiając tłum. Mimo, iż goście trzykrotnie powiedzieli o zagładzie i dwukrotnie o ewakuacji, Lot zwlekał. Dlaczego? Nie z powodu rodziny, bo ona miała iść z nim, nie z powodu sąsiadów, którymi był udręczony, a więc o co chodziło? Porzucenie domu? Majątku? Co tu zabrać…to wartościowe materialnie, a to sentymentalnie… Wreszcie przymuszeni wychodzą z domu. „A gdy ich wyprowadzili poza miasto, rzekł jeden: Ratuj się, bo chodzi o życie twoje; nie oglądaj się za siebie i nie zatrzymuj się w całym tym okręgu; uchodź w góry, abyś nie zginął.” (1M 19:17)

I wtedy, mimo zakazu, żona Lota odwraca się.

Dlaczego? Czy była po prostu ciekawa? Chciała po prostu wiedzieć? A może chciała po raz ostatni spojrzeć na swój dom? Na swą piękną ojczyznę? A może nie mogła oderwać się od przeszłości? Dotychczas troszczyła się o życie doczesne. Starała się o dobro swoich córek, przygotowywała wesele i snuła piękne plany, a tu naraz wszystko, co kochała rozsypało się. Odejść z Sodomy i nawet nie popatrzeć co się dzieje? A kiedy już zobaczyła, że wszystko niszczy ogień, być może ogarnął ją taki ból, że nie potrafiła tego znieść. Zginęła razem z jej płonącym światem.

Inne spojrzenie na tragedię żony Lota możemy znaleźć w wierszu poetki Racheli Korn, której życie obróciło się popiół w czasie holokaustu:

„Żona Lota”

Nie byłam na tyle odważna, by się obejrzeć,

gdy palono mój dom,

a moje szczęście wyrwano.

Zazdroszczę ci,

że się obejrzałaś, w mgnieniu oka,

obracając się w słony głaz,

by zachować miłość, którą odczuwałaś. (..)

Nie byłam tak odważna, by się obejrzeć,

a moje serce obróciło się w bryłę z kamienia,

i słowo obróciło się w sól na mych ustach,

smak moich niekończących się łez.

(przełożyła Bella Szwarcman-Czarnota)


Bóg uczynił dla żony Lota tak wiele, można powiedzieć, że zrobił wszystko. Dał jej wierzącego męża, ukazał pobożne życie Abrahama, wyswobodził ją z niewoli, a teraz chciał ją ustrzec od zguby, a ona jednak zginęła.

Nie przypadkiem mówi Jeszua: Pamiętajcie o żonie Lota! (Łk 17:32).

Mesjasz posłużył się jej przykładem, aby nas przygotować do bycia gotowym

do odejścia ze strefy własnego komfortu, czy też do odejścia z tego świata.

Nie zatrzymuj się!

Nie oglądaj się za siebie!

Idź tam, gdzie On cię prowadzi!

Zostaw wszystko!

Czy jesteś gotowa? (Hbr 2:3; Mt 16:26)


Przeczytaj: 1M 19:1-26

Łk 17:32 oraz wiersz „Żona Lota” Wisławy Szymborskiej (poniżej)


Szalom – Danuta Fras


Żona Lota – Szymborska Wisława

Obejrzałam się podobno z ciekawości. Ale prócz ciekawości mogłam mieć inne powody. Obejrzałam się z żalu za miską ze srebra. Przez nieuwagę – wiążąc rzemyk u sandała. Aby nie patrzeć dłużej w sprawiedliwy kark męża mojego, Lota. Z nagłej pewności, że gdybym umarła, nawet by nie przystanął. Z nieposłuszeństwa pokornych. W nadsłuchiwaniu pogoni. Tknięta ciszą, w nadziei, że Bóg się rozmyślił. Dwie nasze córki znikały już za szczytem wzgórza. Poczułam w sobie starość. Oddalenie. Czczość wędrowania. Senność. Obejrzałam się kładąc na ziemi tobołek. Obejrzałam się z trwogi, gdzie uczynić krok. Na mojej ścieżce zjawiły się węże, pająki, myszy polne i pisklęta sępów. Już ani dobre, ani złe – po prostu wszystko, co żyło, pełzało i skakało w gromadnym popłochu. Obejrzałam się z osamotnienia. Ze wstydu, że uciekam chyłkiem. Z chęci krzyku, powrotu. Albo wtedy dopiero, gdy zerwał się wiatr, rozwiązał włosy moje i suknię zadarł do góry. Miałam wrażenie, że widzą to z murów Sodomy i wybuchają gromkim śmiechem, raz i jeszcze raz. Obejrzałam się z gniewu. Aby nasycić się ich wielką zgubą. Obejrzałam się z wszystkich podanych wyżej powodów. Obejrzałam się bez własnej woli. To tylko głaz obrócił się, warcząc pode mną. To szczelina raptownie odcięła mi drogę. Na brzegu dreptał chomik wspięty na dwóch łapkach. I wówczas to oboje spojrzeliśmy wstecz. Nie, nie. Ja biegłam dalej, czołgałam się i wzlatywałam, dopóki ciemność nie runęła z nieba, a z nią gorący żwir i martwe ptaki. Z braku tchu wielokrotnie okręcałam się. Kto mógłby to zobaczyć, myślałby, że tańczę. Nie wykluczone, że oczy miałam otwarte. Możliwe, że upadłam twarzą zwróconą ku miastu.

34 wyświetlenia

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page