top of page
Wspólnota Mesjańska

List Noemi



Moja droga Rut,


piszę do Ciebie bo bardzo trudno mi mówić o sobie.

Jednak chcę podzielić się z tobą paroma myślami. Już wkrótce będziesz teściową. To nie łatwa rola. Mimo, iż twoja synowa jest bogobojną, dobrą i miłą niewiastą, wiem, że będzie ci trudno odciąć pępowinę, jaka ciągle wiąże cię z Obedem.

Przecież to ty wiesz najlepiej, co sprawia mu przyjemność, co lubi zjeść, kiedy i jak lubi odpoczywać. To ty zawsze się o niego troszczyłaś, to ty czuwałaś przy nim, gdy był chory, ty przygotowywałaś posłanie, gdy był zmęczony. Teraz zajmie się tym ONA. Nie pozwól sobie, aby o swej nowej córce mówić ONA. Wpadniesz w pułapkę.

Zaakceptuj już dziś fakt, że ona będzie najważniejsza w życiu Twego syna. Tak musi być i tak jest dobrze. Znam twoje uczucia. To samo przeżywałam!

Po utracie mego ukochanego Elimelecha całą moją miłość przelałam na dzieci. Ból i uczucie straty połączyło nas bardzo mocno. Kilion i Machlon byli dobrymi, kochającymi i troskliwymi synami. To oni dodawali mi sił. Owszem, zdawałam sobie sprawę, że kiedyś (w bardzo dalekiej przyszłości), po powrocie do Betlejem, znajdą sobie żony. I nagle cios! Oświadczyli mi, że się żenią, a ich żony są pogankami! Tę wiadomość przyjęłam jako karę. Karę za odejście od Boga.

Uciekając przed głodem dotarliśmy do Moabu. Mieszkańcy tej krainy są w Bożych oczach nieczyści, a Izraelita nie może poślubić obcego. Zresztą, wiesz to wszystko. Zrozumiałam, że nasza decyzja wyjścia z Betlejem pociągnęła za sobą straszne skutki – dziś moi synowie nie słuchają Boga i lekceważą Jego Prawo. Nie pomogły przekonywania, błagania, a nawet groźby, moi synowie nie zmienili decyzji. Do Boga nie śmiałam wołać, lecz moje serce buntowało się. Nie chciałam oddać swych dzieci, były moje, tylko moje. W moim sercu zagościło zgorzknienie. Imię „Miła” nie było już moim, powinnaś była mówić mi wtedy „Mara”, bo gorzkie było moje serce.

Jakże ciężko było mi oddać Tobie mojego Machlona! Tym ciężej, że Kilion już mnie opuścił. Orpa była dobrą kobietą – czystą, pracowitą i kochała męża. Nie wiedziałam jaką Ty będziesz żoną dla Machlona. Ale jak wcześniej oddałam Orpie Kiliona, tak też musiałam zrobić teraz. Choć strata była bolesna, pociechą mi było, że Bóg tak chce. Bo czyż nie powiedział na początku; ”Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swoją żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem”. Nigdy tego nie żałowałam. Byłaś dobrą żoną dla mego syna. Największą radość sprawiało mi, że mogłam wam opowiadać o naszym Bogu, o Jego wspaniałych dziełach, o Jego mocy i wielkości, i o tym, jak bardzo się troszczy o swój lud. Ty, moja droga, często wypytywałaś się o mojego Boga, poznałaś Go i chciałaś by był i Twoim Bogiem.

Obie byłyście dobrymi córkami i żonami. Ale nie dałyście moim synom dzieci. Obawiałam się, że Bóg odebrał nam swe błogosławieństwo, a po śmierci mych chłopców byłam tego pewna.

Poczułam się ogromnie samotna, daleko od ojczyzny, bez rodziny, opuszczona przez mego Boga, bez żadnej nadziei. Kochałam Boga, którego zasmuciłam, ale nie wiedziałam, że On ciągle mi błogosławi. Moje zgorzknienie pogłębiło się. A przecież Wy byłyście ze mną, osładzałyście moją samotność, byłyście mi błogosławieństwem!

Byłam zadowolona, kiedy postanowiłyście iść ze mną do domu, do Betlejem. Ale później nie byłam pewna, czy to dobra decyzja. Więcej – byłam pewna, że to zły pomysł!

Bolała mnie myśl, że będziecie żonami nie moich synów, ale przecież Wasza przyszłość zależała od ponownego zamążpójścia. Nie chciałam się z Wami rozstawać. To Bóg dał mi siłę, abym patrzyła na wasze dobro, a nie na swoje pragnienie spokojnej starości. Tak bardzo was kochałam, a tak trudno mi było być bezinteresowną. Orpa wróciła do swej matki, a Ty kochana córko, zostałaś ze mną, z moim ludem, z moim Bogiem. Jakże się wtedy cieszyłam, jakże uwielbiałam mego Pana! Jednak bałam się o Ciebie, Rut, tak bardzo się bałam! Byłaś młodą niewiastą, dobrą i uczciwą, zasługiwałaś na coś lepszego niż ciężka praca i opieka nad starą, zgorzkniałą kobietą. Jednak przyjęłam Twoje poświęcenie. Pamiętasz nasze przybycie do Betlejem, nasze pierwsze miesiące? Nie było łatwo. Byłyśmy biedne, a ja zamiast działać, zamknęłam się z swoim zgorzknieniu. To ty, choć czułaś się obco, bałaś się odrzucenia, zajęłaś się gospodarstwem. Nasz Bóg obiecał, że jeśli będziemy chodzić Jego ścieżkami, On będzie nam błogosławił! Bóg przyznał się do nas i do Swej obietnicy. To On skierował Cię na pola naszego zamożnego krewniaka Boaza, który ma nie tylko wielki majątek, ale przede wszystkim wielkie serce. Nasi krewni i znajomi szybko zaczęli darzyć cię szacunkiem. Widzieli jak troszczysz się o mnie, jaka jesteś dobra, uczciwa i dzielna, a przy tym skromna i wierna. Widział to też Boaz i okazał Ci wiele serca. Kochana Córko, wiedziałam, że Boaz także ma prawo wykupu. Ostatnie dni żniw nie były łatwe dla nikogo – Ty ciężko pracowałaś, ja walczyłam ze swym egoizmem. Nie chciałam Cię oddać, tak bardzo cię potrzebowałam. Myślałam wtedy: „Czy nie za wiele? Czy całe moje życie ma być wyrzeczeniem? Czy nie dość strat, które dotąd poniosłam? Straciłam już krewnych, ukochanego męża. Dwukrotnie przeżywałam stratę synów! Czy nie dość? Rut jest moja. Nie każ mi jej oddawać! To ja pokazałam jej Ciebie, uczyłam Twoich dróg, uczyłam zaufania Tobie! To ja ją tutaj przyprowadziłam. Nie odbieraj mi Jej. Ona jest moja. Nie zniosę myśli, że inny mężczyzna, nie mój syn, będzie jej mężem”. Tak wołałam do Boga, choć wiedziałam, że muszę Cię oddać. Nie byłabym szczęśliwa, gdybym tego nie uczyniła.

Wierz mi, Córko, to nie były łatwe chwile. Niełatwo kochać bezinteresownie. Jednak zwyciężyłam. W Bogu pokonałam mój egoizm, moje pragnienie posiadania Ciebie – tylko dla siebie.

Opłaciło mi się. Tym razem strata była zyskiem. Zyskałam syna – Boaz nigdy o mnie nie zapomniał i traktował mnie jak matkę. Bóg nam błogosławił, dał Wam upragnionego syna, a mnie upragnionego wnuka. Co za radość! Wierzę, że Obed będzie tak dzielny. odważny, uczciwy i wierny jak jego rodzice. Piszę Ci o tym wszystkim, bo wiem, że przychodzą na Ciebie trudne chwile. I choć jesteś zaprawiona w boju, bo w twoim życiu także były już straty (Machlon, rodzice, dom i kraj rodzinny), nie będzie Ci łatwo. Pamiętaj, że to, co przeżywasz jest udziałem każdej matki. Pozwól Obedowi odejść, błogosław jego żonie, a zyskasz córkę!

Życzę Ci zwycięstwa.

Kochająca cię bardzo – Noemi


143 wyświetlenia

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page